Z punktu widzenia ubezpieczonego udział własny postrzegany jest często jako złamanie zasady pełności ochrony ubezpieczeniowej, zgodnie z którą odszkodowanie ma pokryć pełną wartość szkody. Jednocześnie, zakład ubezpieczeń wprowadza udział własny głównie w celu eliminacji relatywnie drobnych szkód, których koszt likwidacji stanowiłby istotną część kosztów jego działalności. Czy tak powinno być?
Należy określić, czym jest zasada pełności ochrony ubezpieczeniowej. Czy polega na pokrywaniu strat od „pierwszej złotówki”, czy powinna dotyczyć strat, których wartość istotnie wpływa na wynik finansowy ubezpieczonego?
Wydaje się, że rolą ubezpieczenia (z definicji chroniącego przed zdarzeniami nagłymi i nieprzewidywalnymi) powinno być pokrycie relatywnie dużych strat. Nie można precyzyjnie wskazać jednej kwoty, od której strata staje się wartościowo duża – zależy to każdorazowo od wielkości ubezpieczonego (mierzonej m.in. wartością aktywów lub przychodów), jego bazy kapitałowej, skali działania, itp. Dodatkowo małe straty trudno częstokroć nazwać zdarzeniami nieprzewidywalnymi – np. rozbicie szyby, punktowe uszkodzenie elewacji, drobne zalanie lub szkoda spowodowana przez silny wiatr - to codzienność w ubezpieczonej działalności.
Obie strony umowy powinny rozważyć gotowość do:
- zakład ubezpieczeń - przygotowywania ofert z relatywnie wysokimi udziałami własnymi (mającymi odbicie w odpowiednio niższej stawce ubezpieczeniowej);
- ubezpieczający - akceptacji takich ofert, jako uzasadnionych ekonomiczną relacją pomiędzy kosztem ubezpieczenia (składką), a potencjalną wartością odszkodowań.